Forum Forum Puchonów ;) Strona Główna Forum Puchonów ;)
puchońskie forum ;>
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Bella i skarpetki(zakończone)

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum Puchonów ;) Strona Główna -> Fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Madlen
Mała Złośnica



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szpitala dla normalnych inaczej

PostWysłany: Śro 22:46, 21 Gru 2005    Temat postu: Bella i skarpetki(zakończone)

Miałam nie dawać - bo gorsze od Voldzia. Ale nikt sie nie kwapi do publikowania dzieł własnych. A trzeba rozruszać Pucholand troszeczkę

Bella i skarpetki
Czyli zakupy Bellatrix L.

Echem. Mówiłam, że nie będzie ciągu dalszego „Voldzia Lordzia i spółki”. Nie kłamałam. Ciągu dalszego nie ma. Za to jest ciąg wcześniejszy. Ostatnio trwa prawdziwy urodzaj na szaleństwo! Jeśli tak będzie dalej i spodoba się choć jednej osobie, to pewnie zaleje internet moimi „dziełami”. Niech mnie ktoś powstrzyma!!!
I błagam, błagam o komentarze! Pisać i żyć mi się odechciewa jak widzę: liczba odpowiedzi 0.


Jutro są urodziny mojego Pana i Mistrza. Jak Go sobie wyobrażę sześćdziesiąt osiem lat temu, jako takiego słodkiego, małego chłopczyka, to aż mi serce topnieje. A ludzie twierdzą, że ja nie mam serca! To bardzo krzywdzące przekonanie. Mam! Co prawda trochę okute lodem, ale jest na swoim miejscu. I przy moim Czarnym Panie cały ten lód topnieje… Dlaczego, och dlaczego on musi mieć takie niemądre skłonności do roznoszenia mleka i młodych, ładnych dziewcząt? Ja też jestem młoda! Mam zaledwie trzydzieści siedem lat! I piękna. A to, że mam męża… jedna szybka Avada może to zmienić. A On tego nie zauważa. Widzi tylko tą podłą Viktorię. Ale to też może zmienić jedna szybka Avada. Niestety, Czarny Pan jest bardzo romantyczny. Jeszcze gotów odebrać sobie życie jak Romeo, a potem ich groby połączy krzak, jak w Tristanie i Izoldzie! Brrr. Gdyby ktoś znalazł moją kolekcje mugolskich książek byłoby źle. Co prawda wie o niej Nott, ale on nikomu nie powie. Przekupiłam go darowując mu „Kamasutrę”. Nawet on stwierdził, że czasem mugole mają niezłe pomysły.
Jak ja nienawidzę ulicy Pokątnej! Ci ludzie… oni są… oni są… uśmiechnięci! To przecież jest odrażające. Ten ma na przykład koślawe zęby! A te tamtej chyba od roku nie widziały pasty magicznej! A tamten ma żółte! I czym tu się chwalić? Ach jak mój Mistrz uroczo się uśmiecha! Wtedy serce topnieje mi już do końca. Ostatnio uśmiechał się tak do Malfoya, karząc go za kłamstwo. Twierdzi, że jego nie można okłamywać i bardzo słusznie. Nikt nie może łgać mojemu Czarnemu Panu! Co prawda, kiedy zmusił nas do oglądania maratonu Teletubisiów wspominał coś, że tak mówiła jego przedszkolanka. Ale to nie szkodzi! Dla Niego zniosę nawet rozmowę o pani z przedszkola i dwanaście godzin oglądania bajki dla dzieci w MUGOLSKIEJ telewizji. Dla Niego w końcu przyszłam na Pokątną prawda?
Chcę żeby mój prezent był absolutnie wyjątkowy. A na Nokturnie nic takiego nie znalazłam.
Wiem, że pewnie ucieszyłby się z głowy Pottera na srebrnej tacy, albo sałatki z tej zakały świata magicznego, dyrektora Hogwartu, ale niestety, obaj są poza moim zasięgiem. Próbowałam nawet dorwać tego Biliznowatego, ale niestety zaklęcie rodzinne Dumbledore’a jest bardzo silne. I ludzie mówią, że to ja jestem nienormalna?! A on? Przez trzy godziny pozbywałam się różowych piór, które mnie obrosły! Różowych. Brrr. Nienawidzę różowego! Ale mój Mistrz go lubi. A ja lubię Jego. Dla Niego założę nawet różową sukienkę!
- Dzień dobry!
Zatrzymuję się. Co to za staruch? Ja go nie znam! A ja jestem damą z dobrego domu. Damy z dobrego domu nigdy nie rozmawiają z obcymi!
- Co się stało Daisy?
O nie! O nie! Eliksir wielosokowy. Nigdy nie użyłabym włosa, tej dziewczyny, która siedzi w lochu gdybym wiedziała, że ma na imię Daisy!
- Eeeee... dzień dobry – to imię już zaczyna działać. Mówię jak Potter! Snape twierdzi, że on tak ciągle z tym „eeeee”. Wszyscy się naśmiewali, kiedy usłyszeli tą jego parodię. To jego wina, że te dzieciaki uciekły z Departamentu Tajemnic! Zauważyłabym, że coś kombinują, ale byłam zbyt zajęta powstrzymywaniem śmiechu bo na widok tego chłopaka stanął mi przed oczami Snape, w okularach i z blizna narysowaną kredką, naśladujący Pottera.
- Dobrze się czujesz Daisy?
- Nie. To znaczy tak.
To przez to imię. I włosy. Przecież wiedziałam, że Victoria jakaś tam jest blondynką. Nie powinnam brać włosa tego koloru! Gdybym o tym pamiętała, brzydziłabym się dotknąć tej Daisy. Chwila. Matka mojego ślicznego Mistrza też była blondynką. Zostawiła mu zdjęcie w RÓŻOWEJ ramce. Jeśli ona była blondynką to… Blondyni górą! I bruneci. Mój Czarny Pan miał czarne włosy. Dopóki nie wyłysiał oczywiście.
- Czyli dobrze się czujesz?
Pokiwałam energicznie głową. Gdzie moja różdżka?! Nie, nie mogę trzepnąć go Avadą. Za dużo ludzi dookoła.
- To cudownie! Pomożesz mi wybrać prezent na rocznice dla żony. Kompletnie nie wiem, co jej kupić! Chcę, żeby na zawsze zapamiętała ten dzień…
- Nie.
Nie pójdę z żadnym wariatem, kupować mu prezentu dla żony. Ja muszę kupić prezent dla mojego Pana! A jak chce, żeby ten dzień był niezapomniany… mogę wpaść do niego i ich pozabijać. Na pewno żona nie zapomni tego wydarzenia do śmierci. Czyli przez jakieś pięć sekund.
- Och Daisy, pamiętaj, że jesteś mi coś winna. Pójdziemy do tego sklepu „Prezenty na wszystkie okazje”!
Czemu on się ciągle uśmiecha! Ma takie wstrętne zęby. I śmierdzi mu z ust! Ale ten sklep? Może znajdę tam coś dla mojego Mistrza? A nawet kupię jakaś książkę do moich zbiorów… Czarny Pan kazał znaleźć jakiś bezkrwawy sposób tortur. Kupię książkę z bajkami! A potem będzie je można czytać niewiernym śmieciożercom. Tak to świetny pomysł.
- Echem… niech będzie. Auu!
On złapał mnie za ramię i pociągnął! Fuj! Mikroby i inne maleńkie bakterie. One na pewno na mnie przechodzą! Nie wyjdę dziś z wanny. Ohyda!
- Bo widzisz, Camilla ma taki dziwny gust. Nie lubi pasteli, ani kwiatów, no chyba, że pokrzywy, ubiera się na czarno…
O! Zaczynam lubić tę kobietę!
- Moja mama mówiła, że jest z sekty i w ogóle powtarzała, że wiek pięćdziesięciu lat, to jeszcze za wcześnie na myślenie o małżeństwie. Ale wiesz jacy są ci mugole…
Mugole? MUGOLE?! MUGOLE???!!! Więc to coś co mnie prowadzi pod rękę to szlama?! Fuj!!!
- Co się stało Daisy?
Chyba jest trochę zdziwiony. I inni przechodnie też. Co wy widzie dziwnego w tym, że jakaś kobieta odskakuje od mężczyzny, zdziera z siebie bluzkę, podpala ją zaklęciem, a potem zaczyna wymiotować?! Nienormalni! Chętnie spaliłabym też resztę ubrania, ale to dopiero u Lucjusza. Chyba byłoby mi zimno gdybym biegała zupełnie naga.
- Nic – patrzę na niego z obrzydzeniem. Szlama. Dotknęła mnie szlama! Mam nadzieję, że niczym się nie zarażę.
- Zachowujesz się jakoś dziwnie…
- Chcę się dziwnie zachowywać!
I chcę w ciebie cisnąć Avadą. Ale tu tego zrobić nie mogę. Więc będę się przynajmniej dziwnie zachowywać. A co! Jestem śmierciożercą! Śmierciożercy zawsze robią to co chcą! Chyba, że Czarny Pan, chce czego innego. Mistrzu, mój Mistrzu, czy ty wiesz co ja dla ciebie znoszę? Żeby uszczęśliwić cię prezentem? Stoję tuż przy SZLAMIE!
- Och Daisy. No nic, chodźmy…
Znowu próbuje złapać mnie za ramię. O niedoczekanie twoje brudna szlamo! Odskakuje, a ten wstrętny staruch się przewraca. A masz!
- Ojej pobrudziłem szatę.
Ciągle się uśmiecha! Czy on kiedykolwiek przestanie się uśmiechać! I czego się przejmuje, że się pobrudził? Jest szlamą. To powinien się do tego brudu przyzwyczaić.
- Gdzie ten sklep?
- Nie wiesz? Przecież już tam byliśmy.
Wrrr. Mógłby taktownie nie zauważać moich pomyłek i zachowań, które wskazują na to, że nie jestem Daisy. Ale gdzie tam! Jacy oni są wredni i podejrzliwi.
- Zapomniałam.
- No to chodźmy.
Idę w odległości metra od niego. Jestem zdecydowana nie dopuścić do tego, żeby znowu mnie dotknął. Szlama. Obrzydlistwo!
O nie!!! To nie tu!!! To nie tu! To nie tu, prawda? Błagam!
- Wchodzimy?
To tu.
Buuuu! To straszne! Różowy szyld! Misie na wystawie! Wrrrr. Straszne.
A ta sprzedawczyni! Wstrętna. Chuda szczapa. I to różowe mini! Wcale nie masz czym się chwalić tyczko. Mini to strój niegodny czarodzieja. A nogi masz jak dwa patyki!
- W czym mogę służyć?
Błyska w uśmiechu tymi swoim białymi zębiskami. Ej uważaj tyczko, bo jeszcze kogoś oślepisz! A jak już chcesz mi służyć. Weź wejdź ze mną za jakąś szafkę, żebym mogła ci strzelić Avadą Kedavrą, bez świadków.
- Szukam prezentu dla żony.
Co to?! Mania uśmiechu?! To chyba nie jest zaraźliwe?! Straciłabym reputację, gdybym wróciła zarażona uśmiechem. Co by powiedzieli śmierciożercy!
- Mamy bardzo bogaty wybór. Czy mogę usłyszeć coś więcej o pańskiej żonie?
- Oczywiście. Daisy chodź…

To było straszne.
Pięć godzin. Pięć! Tyle siedziałam z tym wariatem w sklepie.
Róż. Wszędzie był różowy.
Jakiś mikrus się do mnie zalecał. Spytałam czy wie jak bardzo boli Cruciatus. I czy chce się przekonać, że to co mówią o tym zaklęciu, to prawda.. A on odparł, że cierpienie zadane moją ręką, będzie słodkie!
Ta wstrętna tyczka, chciała mi wcisnąć różowe kosmetyki.
I ciągle nie mam prezentu dla mojego Pana!
Już robi się ciemno! Wiem, że panuje przekonanie, że śmierciożercy lubią noc. Ja nie. Chyba, że jest ktoś ze mną. Bo co jak spotkam duchy mojej moralności i sumienia, którym zadałam śmierć już bardzo dawno temu? Ja się boję!
Jedynym pocieszeniem jest to, że znalazłam książeczkę z bajkami.
Eliksir już mi się kończy. Co prawda, wkrótce znowu będę mieć swoje wspaniałe włosy i w ogóle, ale chodzenie pod moja własną postacią, nie jest wskazane. Zaraz zlecieli by się ci brzydcy aurorzy! Do czego to podobne?! Człowiek nie może wyjść na ulicę nie zmieniając wyglądu, bo zaraz ktoś go zaatakuje! Czarny Pan to zmieni. On jest taki wspaniały. A ja nie mam dla niego prezentu urodzinowego!
- Laaaaalalalalaaaaaala...
- Nanananananaaaananaaa…
- Aaaaaaaa…
Aaaa! Oni śpiewają! Uciekać. Uciekać!
Uf. Co to za pomysł z koncertowaniem na ulicy. A co z ludźmi nie lubiącymi śpiewu?!
Aaaaaa!
Skąd na Nokturnie rzeka?! Uciekam z Pokątnej, mam nadzieję, że to już koniec niespodzianek… a tu puf! Rzeka, gdzie rzeki nie było. Jestem cała mokra! I nie pamiętam, jak brzmi zaklęcie osuszające. Ja to mam pecha. A chcę tylko kupić jakiś prezent ukochanemu!

Co by ucieszyło mojego wspaniałego Lorda? Komplet kaset Teletubisiów? Nie, ma już wszystkie. Tort? Nie. Skrzaty mu upieką. Lalka mówiąca kocham cię? Absolutnie! Te lalki za bardzo przypominają mi Victorię!
- Co taka piękna osóbka robi w takim miejscu?! Nie wiesz śliczna, że tu jest niebezpiecznie?
Wstrętny, ohydny pijak. Wyciągam różdżkę. Rzucam zaklęcie. Ściana pęka.
Jak ja kocham Nokturn! Tu zamiast wezwać aurorów wszyscy udają, że mnie nie widzą. Pijak ucieka. Włóczę się bez większej nadziej. W końcu już tu byłam.
I naglę…
Widzę.
Widzę szyld.
Skarpetki na każdą okazje!
Jupi!!!
Jakie? Jakie mu się spodobają?!
Z obłędem w oczach przewracam sprzedawcę i rzucam się na kosze, pełne skarpetek. Czarne? Brązowe?! Ojej! W mroczne Znaki! Bella jest The Best! Mam już prezent!

Ps. Uprzejmie informuje, ze sklep w którym znajdują się te skarpetki nosi nazwę „Ze skarpetkami za pan brat”. Lokalizacja: Nokturn 35. Niestety Voldzio wykupił wszystkie, gdyż nie chciał by ktoś miał takie skarpetki jak on. Ale sprzedawca twierdzi, że wkrótce będzie nowa dostawa… lista oczkujących, na razie wynosi dwadzieścia pięć osób. Kto się wpisuje? Jest szansa, że uda się je kupić, zanim wszystkie zgarnie nasz kochany Lordzio.

KONIEC I NIE NAPISZĘ ŻE CIĄGU DALSZEGO NIE BĘDZIE BO JUŻ JEST


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aga
Gość






PostWysłany: Czw 20:17, 22 Gru 2005    Temat postu:

Wyborne, jak większość twoich tekstów. Jestem wręcz zauroczona światem, który tworzysz. Sam sposób pisania jest lekki, jednak zdarzają się drobne potknięcia... których jest mało.
Oczywiście, bardzo śmieszne. Tak bardzo, ze śmieje się w głos, a domownicy pytają co się stało. Czekam, aż popełnisz kolejne części.
Powrót do góry
Madlen
Mała Złośnica



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szpitala dla normalnych inaczej

PostWysłany: Czw 21:01, 22 Gru 2005    Temat postu:

Bardzo miło, ze ktoś skomentował. Wielkie dzięki Aga, kimkolwiek jesteś. Wiem, ze mam potknięcia, staram się je poprawić. Ten tekst powstał już jakiś czas temu. Pierwotnie miałą to być jedna cześć, potem trylogia, ale w końcu Lucjusza i fryzury nie dałam uznając za zbyt kiepskie. Ale jeszcze dużo ficków napiszę z pewnością.
Bardzo dziękuje za komentarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serpensja Tenebris
Alfa



Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Avalon

PostWysłany: Czw 22:11, 22 Gru 2005    Temat postu:

Cytat:
Nienawidzę różowego!

Jestem z tobą Bella!

[quote]A on odparł, że cierpienie zadane moją ręką, będzie słodkie! [.quote]
Maaad! Piękna, geniala kobieto! Ubóstwiam Cię!

Cytat:
A to, że mam męża… jedna szybka Avada może to zmienić.

Jaka... miłość!

Maduś moja ty. Jesteś cudowna! Nie czytywałam jak do tąd zbyt wielu Twoich prac, oprócz oczywiście Sagi, ale ta... no masz to jak w banku, że nie będzie żadnych 0, ponieważ ja je zapełnię!

Serpek!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum Puchonów ;) Strona Główna -> Fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin