Forum Forum Puchonów ;) Strona Główna Forum Puchonów ;)
puchońskie forum ;>
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kartka z podręcznika(zakończone)

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum Puchonów ;) Strona Główna -> Fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Madlen
Mała Złośnica



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szpitala dla normalnych inaczej

PostWysłany: Śro 20:33, 21 Gru 2005    Temat postu: Kartka z podręcznika(zakończone)

Napisane. Dlaczego? Bo inne fora mają swoje opowieści na Boże Narodzenie. A nasze to co! Gorsze?

a)udajemy, ze szóstej części nie ma
b)przygotowujemy się na to, że będzie gorszy niż inne teksty.
c)gubimy słownik ortograficzny
d)chowamy różdżki, żeby nie rzucić czymś w Madlen po przeczytaniu
e)przygotowujemy się na to, ze zabawne nie będzie. Poważne. I dosyć kiepskie. Bo ja poważnych pisać nie umiem.

tak przygotowani mozemy prystąpić do czytania


Było tak cicho. Nawet wierzby, pozbawione liści nie szumiały. Wiatr szarpał lekko ich długie, niemal do ziemi opuszczone gałęzie, ale nie wydawał przy tym niemal żadnego dźwięku. Tak bardzo pasowały do tego miejsca, te drzewa nazywane płaczącymi. Rzeczywiście, wydawały się pochylać nad grobami, obejmować je, płakać nad nimi... A przynajmniej jej się tak wydawało. Wyciągnęła różdżkę i podeszła do pierwszego grobowca, od lewej. Nie był pokryty śniegiem. Dookoła było biało, ale wszystkie groby w tej alej, po jej obu stornach były dokładnie oczyszczone. Niska, szczuplutka dziewczynka ruszyła za nią.
- Susan Bones. Nigdy nie znałam jej zbyt dobrze... podobno trafiło ją zaklęcie uśmiercające. Przynajmniej nie musiała długo cierpieć.
Machnęła różdżką. Jasne światełko zapłonęło wśród mnóstwa kwiatów. Rodzice wciąż nie mogli pogodzić się ze śmiercią córki. Pani Bones codziennie się tu pojawiała.
- Neville... kiedy zginęła Susan rzucił się na śmierciożerców. Zabił pięciu zanim go dopadli...
- Longbottom? – spytała cicho mała dziewczynka. – Czytałam o nim w książce...
Kobieta w roztargnieniu, przejechała palcami po główce dziewczynki.
- Widzisz kochanie... tutaj śpi wiele osób, o których ty będziesz się uczyć na Historii Magii. Dla osób, które teraz są dziećmi będą tylko nazwiskami... kolejnymi, których trzeba zapamiętać żeby zdać egzamin – uśmiechnęła się lekko i machnięciem różdżki zapaliła kolejne światełko. – Ale dla mnie byli żywymi ludźmi. Którzy śmiali się. I cierpieli. Wcale nie szli na śmierć z radością... byli ludźmi, nie bohaterami.
- Oddali za nas życie – zaprotestowało dziecko. – Byli bohaterami!
- Bohater... tak nazywają ich obcy. Mnie też tak nazywają! I twoją ciocię. I wielu innych. Już teraz tworzy się o nich legendy, o tym, że nie znali strachu, myśleli tylko o uratowaniu świata. A przecież wszyscy mieli chwile, kiedy sami też się bali. Wątpili.
- Dziwnie mówisz mamo – westchnęła dziewczynka. Często nie mogła zrozumieć swojej matki. Podobno bardziej przypominała ojca. I babcię.
- Dziwnie? Hm. Nie tak dziwnie, jak wtedy gdy byłam młoda. Ale wszyscy którzy to przeżyli są dziwni moja mała. Szaleni.
- Boję się ciebie, kiedy tak mówisz – wstrząsnęła się, ale wsunęła swoją małą dłoń w rękę matki. Samotnie się czuła na tym cmentarzu. Nie znała tych ludzi i nie wiedziała, dlaczego musi tu stać. Było jej smutno i mamie chyba też. A ona znała tylko jeden sposób na odegnanie smutku. Mocno, mocno się przytulić, lub chociaż wziąć za rękę...
Często widziała jak mama siada w bujanym fotelu. Znikał z jej twarzy uśmiech. W oczach nie było już tego dziwnego błysku, jaki córka widziała w oczach matki, gdy na przykład ta opowiadała jej bajkę na dobranoc. Jakby sama widziała księżniczki i rycerzy na białych koniach. W takich chwilach mama patrzyła przez okno i też zdawała się coś widzieć... ale to było przerażające i straszne.
W takich chwilach biegła do niej i szybko siadała na kolanach. A mama chowała twarz w jej włosach i mówiła:
- Dobrze, że mam ciebie...
- Fred – kobieta prawie z czułością popatrzyła na ten nagrobek. – On i George uratowali mi życie.
- Tobie? – mocniej przylgnęła do matki. Chciała szybko przejść na sam koniec, zapalić płomyczek i wrócić do domu. Nie podobało jej się tu. Było jej tak smutno...
- Tak – westchnęła cicho. – To było jeszcze przed samą walką – wskazała na datę ma nagrobku. – Byli akurat u nas, kiedy pojawili się śmierciożercy. Nie wiem, jakim cudem przedarli się przez zabezpieczenia... ale gdyby nie oni...
- Nie bądź smutna...
- Nie jestem. Tylko trochę tęsknię za nimi wszystkimi... – zapaliła świeczkę i pociągnęła córkę dalej. Trzy groby wyminęła, bez żadnego komentarza, zapalając jednak na nich światełka. Musiała nie znać zbyt dobrze tych osób.
- Remus Lupin. Uczył nas przez rok, był wspaniały... – uśmiechnęła się lekko. – Tylko on się wtedy nie śmiał... długo go torturowali.
Zapaliła świeczkę. Dziewczynka, miała wielką ochotę zapytać, kiedy się nie śmiał. Postanowiła, że zrobi to, jak tylko wrócą do domu. Przy stole i ciasteczkach.
- A tu śpi Ginny...
O Ginny Weasley już słyszała. Wiele, wiele razy. Po niej w końcu dostała swoje imię. Pamiętała zdjęcie, które pokazał jej wujek George. Rudowłosa, uśmiechnięta dziewczynka, obok chłopaka, który chyba nazywał się Seamus...
- Była wspaniałą dziewczyną. Bardzo odważną. Prawdziwa Gryfonka. Zginęła ochraniając kilkoro dzieci. Uratowali je tylko dlatego, że ona opóźniła napastników...
Ginny pomału skinęła głową. I tę historię słyszała już wiele razy.
- A to... grób Rona. Jednego z Wielkiej Trójcy Hogwartu... on był przy Harrym do końca... był trochę... narwany. Często najpierw coś mówił, a potem dopiero myślał...
- Wiem mamo. Wujek George mi mówił...
- Wujek? Hm. Ostatnio nazywałaś go dziadkiem.
- Nie. Jest dziadek Alastor. I dziadek Filius. I wujek George, wujek Charlie, ciocia Fleur...
- Wiem, wiem – uśmiechnęła się do Ginny. Ta mała była taka szalona! Wydawało się, że kocha wszystkich dookoła. Może dlatego wszyscy kochali ją... choć bez wątpienia i rodzice mieli w tym swoją zasługę.
Szybko zapaliła płomyczek.
- Tam, w tamtym rzędzie są jeszcze groby Lavander... ciała nigdy nie znaleziono. Padma Patil... też pod drugiej stronie. I Zabiniego... był Ślizgonem. Nie mam pojęcia czemu przeszedł na naszą stronę... a tu... – wskazała na grób na samym końcu, w pewnym oddaleniu od innych. Najbliżej niego spał snem wiecznym Ron. Po drugiej stronie właśnie Zabini.
- Tata – szepnęła Ginny cicho. Czekała aż dojdą do tego grobu. Mama do tej pory nigdy nie chciała je tu przyprowadzić. A kiedy się zgodziła, to oglądały inne nagrobki, całkiem obcych ludzi... i Ginny niecierpliwiła się. Z całej siły przytuliła się do mamy.
- Dlaczego musiał umrzeć?
- Nie wiem.
- Nie wiesz?
Pokręciła powoli głową. Ginny otarła oczka. Nie będzie przecież płakać! Już w końcu nie jest dzieckiem!
- W tylu książkach – pociągnęła nosem – O nim piszą. Raz czytałam, że on chciał zająć... miejsce... Voldemorta...
- Nigdy tak nie mów! – powiedziała mama ostrym tonem, ale natychmiast pogładziła córeczkę po włosach. – Przepraszam... ale Harry nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Był za dobry. Może nawet zbyt dobry żeby żyć... nie przejmuj się tym, co o nim piszą. Co o nim wiedzą inni ludzie. Ważne co my o nim wiemy.
- A co o nim wiemy mamo?
- Że był dobrym człowiekiem... kochał mnie bardzo i kochałby ciebie. Uratował nas. Nikomu nie odmówił pomocy.
Ginny patrzyła jak mama zapala światełko.
- Wiesz kochanie? Właśnie taki los czeka wszystkich bohaterów tego świata... w końcu stają się tylko kartką w podręczniku. Która nie zawsze mówi prawdę. Ale oni byli ludźmi. Tak jak my dwie. Pamiętaj o nich kochanie, dobrze?
- Tutaj przychodziłaś co roku prawda? Czasem przychodziła też ciocia...
Powoli pokiwała głową.
- Co czułaś, kiedy...
- On umarł? Nie chciałam żyć, obwiniałam siebie. I nie mogłam sobie wybaczyć. Że oni zginęli. A ja przeżyłam... gdybym się nie dowiedziała o tobie, to... kochanie, jako dobrze, że mam ciebie. Harry dał mi piękny prezent...
- Czy... gdyby mnie nie było zachowywałabyś się tak jak ta Hanna... która jest teraz w Świętym Mungu?
Kiwnęła głową. Nie chciała mówić dziecku, że pewnie teraz by nie żyła.
Ten mały promyczek pozwolił jej żyć. Sprawił, że przestała tak bardzo żałować, że nie zginęła w dzień Bożego Narodzenia dziewięć lat temu. Razem z Harry’m. I resztą.
- Pójdziemy już?
- Tak... odwiedziłyśmy ich, to już nie będę tęsknić. Wiesz w Wigilie powinno się pamiętać o bliskich – na jej twarzy znów pojawił się marzycielski uśmiech.
- To pojedziemy? Do domu się przebrać, a potem do cioci Hermiony...
Biedna Hermiona. Załamała się śmiercią Rona.
Dopiero po paru latach trochę się pozbierała. Tylko dzięki Georgowi. Latem miał się odbyć ich ślub.
- Tak... Miona, George, Bill, Fleur, ich bliźniaki, Charlie z narzeczoną i matka Hermiony... hm. Chyba dla wszystkich kupiłyśmy prezenty?
- Tak. Nie wymieniłaś jeszcze babci Molly, ale dla niej też mamy szalik. I może dziadek Alastor przyjdzie... a jemu tez kupowałyśmy! I trzeba dać cioci Tonks. Ale ona z rodzicami świętuje.
- Jak ty o wszystkim pamiętasz! – roześmiała się. Przez pierwsze tygodnie po tamtych świętach nie wierzyła w to, że może jeszcze się kiedyś śmiać. A na pewno nie w Boże Narodzenie.
Ale dzięki małej Ginny i Tym Którzy Przeżyli – bo zawsze wspierali się i starali nie zerwać kontaktów (czy to ironia, że tak ich nazywały podręczniki... a przecież Hanna na przykład przeżyła. Lecz była jednocześnie umarłą), dała radę uwierzyć, że jeszcze istniej na świecie szczęście.
- To idziemy? – Luna spojrzała w zielone oczy swojej córki. Kochała je, bo tak przypominały jej oczy męża. Włosy choć białe, tak jak u niej, kręciły się i plątały. Kolejna rzeczy odziedziczona po Harrym.
- Tak – Ginny uśmiechnęła się – Opowiesz mi o tych stworkach, które siedzą w jemiole...
- Bardzo chętnie... uważaj, żeby jakiś nie spadł ci na głowę, jak znowu syn Billa będzie próbował cię pocałować...
- To nie moja wina! Ja jestem dziecko i nie chcę być całowana... – naburmuszyła się dziewczynka.
- A ja mogę cię pocałować?
- Ty?! Zawsze!
Luna przypomniała sobie takie same słowa w ustach Harrey’ego. Ty zawsze możesz mnie całować... Westchnęła. Wiedziała, że się spotkają. Widziała też, te milczące widma. Za pomnikami. W każdą Wigilie się pojawiały. Uśmiechały się, gdy podchodziła. Dziwne, że Ginny ich nie widziała. Ale była zbyt podobna do Harry’ego a on choć był kochany, pewnych rzeczy nie umiał dostrzec.
Odwróciła się i machnęła ręką.
- Wesołych świąt Harry! – uśmiech jej męża jeszcze bardziej się poszerzył. Patrzył na nie z miłością. Szkoda, że na co dzień nie mógł obserwować jak Ginny dorasta... – Wam wszystkim życzę – wesołych świąt!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Madlen dnia Czw 16:24, 04 Maj 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefhenien
ex-nieśmiałek



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:57, 21 Gru 2005    Temat postu:

Znikłaś z gg, zanim przeszłam do sedna, to piszę tutaj.

Nie lubię Luny. A tym bardziej Luny-Ukochanej-Pottera. Po prostu mi nie pasuje i już. I nie wydaje mi się, by kanoniczna Luna zachowywała się jak Twoja. Jakoś tak mi się wydaje, że to nie Luna.

Nie podoba mi się też postać Małej Ginny. Ile ona ma właściwie lat? Przyjmuję, że mało. Za dorosła tu jest. Zbyt dojrzała. I Luna opowiadająca jej o koszmarze wojny... Nie wydaje mi się.

Nie zauważyłam tutaj również świątecznego klimatu. Jakieś takie typowo świąteczne to, to nie jest.

I do tego w niektórych momentach użyłaś dziwnej konstrukcji.

Ale to były negatywy. Przejdźmy do pozytywów.

Podobało mi się. Smutne. Melancholijne. Prawdziwe. Nietypowo świąteczne.

Czas po Wielkiej Wojnie. Wszyscy nie żyją. Ostała się tylko garstka złamanych psychicznie "bohaterów". Jednym słowem - moje klimaty. Jak najbardziej moje klimaty.

I udało Ci się tutaj, Madlen, coś, czego w Twoich komediach nie było tak bardzo widać. Było, ale nie tak wyraźnie.

Klimat. Ten fick ma to COŚ. Klimat, nastrój, atmosferę - jak zwał tak zwał. To tutaj jest.

Reasumując: mimo tych wszystkich negatywów wymienionych wcześniej, jestem... Hm... Może nie oczarowana, ale zainteresowana. Podobało mi się.

Gdybym miała możliwość cofnięcia się w czasie i zdecydowania czy to przeczytać - przeczytałabym.

Madlen - wyszło Ci to naprawdę bardzo ładnie. I jeśli jeszcze raz powiesz mi, że nie umiesz pisać poważnie - zatłukę.

[link widoczny dla zalogowanych]

Tak, to znaczy, że umiesz. :>


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefhenien dnia Śro 21:07, 21 Gru 2005, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlen
Mała Złośnica



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szpitala dla normalnych inaczej

PostWysłany: Śro 21:03, 21 Gru 2005    Temat postu:

Nef:
I jeśli jeszcze raz powiesz mi, że nie umiesz pisac poważnie - zatłukę.
(zdziwienie) A umiem?

Hm. Ja też nie lubię Luny. Ale Gin i Miona były zbyt przewidywalne. I wydała mi się ciekawa - bo mogłam wprowadzić, te duchy. A Lunę zmieniła wojna.
Ginny - nie podałam wieky, bo jeszcze się okazę, że wcześniej anpisalam cos innego... ale jakieś 10. Dlatego wcześniej nie brała jej na ten cmentarz. Czekała
aż trochę dorośnie.

Nef:
Może nie oczarowana, ale zainteresowana. Podobało mi się

Dziękuje bardzo! Chyba jednak nie usunę tego tematu:P Wystarczy, zę ktoś nie uznał tego, za okropieństwo:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alhandra
Optymistka



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szkoda gadać

PostWysłany: Śro 21:06, 21 Gru 2005    Temat postu:

Nef napisał:
Ile ona ma właściwie lat?


Gdzieś chyba było napisane, że dziewięć.

Jeśli chodzi o Lunę, to zgodzę się z Nef. Taka trochę "nie - lunowata". (:

Ale poza tym naprawdę bardzo mi się podobało. Bardzo ładnie ujęłaś to, że te osoby stają się kartkami z podręcznika. Bo ja myślę dokładnie tak samo, ale nie umiem tego tak wyrazić. (:

Naprawdę mnie wzruszyło. Aż musiałam przeczytać to dwa razy. (:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum Puchonów ;) Strona Główna -> Fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin