Forum Forum Puchonów ;) Strona Główna Forum Puchonów ;)
puchońskie forum ;>
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Język ciemności

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Puchonów ;) Strona Główna -> Fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Madlen
Mała Złośnica



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szpitala dla normalnych inaczej

PostWysłany: Czw 11:05, 09 Lut 2006    Temat postu: Język ciemności

Ja nie wiem co się ze mną dzieje... może to radość z okazji ferii?
W każdym razie kolejne opowiadanie – sam Prolog, bo inaczej was zamęczę. Nie bijcie proszę. Można znaleźć pewne nawiązania do Sabatu Czarownic, ale funkcjonuje całkowicie odrębnie.

Ps. A czemu nikt inny nic nie dodaje?;( nie mam co czytać!

Prolog

Są różne rodzaje ciemności.
Jest miły półmrok, panujący w Bożonarodzeniowy wieczór, kiedy siedzisz przy choince, słuchając kolęd. Ciemność nocy, gdy możesz popatrzeć na gwiazdy i uśmiechnąć się do księżyca. I mrok pokoju, w którym jesteś sama jedna, skulona pod kołdrą, usiłująca opędzić się od strasznych widziadeł.
Są różne rodzaje ciemności. Takie, które przerażają i staramy się je rozświetlić, choć drobnym światełkiem świecy i takie, które lubimy. Co skrywają coś, czego nie chcemy pokazać. Mrok jednak i tak zawsze napawa nas niepokojem, bo nigdy nie wiadomo co może w sobie ukryć.
Żadna ciemność, nie przypomina tej, panującej w Hogwarcie.

Anna zawsze lubiła noc. Wydawało jej się, że, może ukrywać w sobie coś niezwykłego i tajemniczego. Rzeczy, o które trudno było na co dzień, w ich spokojnym i nudnym domu. A Anna nie lubiła zwyczajności, dni z których każdy przypominał poprzedni. Jedynie opowieści babci, stanowiły małą odskocznię od szarej rzeczywistości. Kiedy matka nie słyszała, stara babka opowiadała wnuczce o dobrych czarodziejach, smokach i czarownicach. O dziwnych, niewyjaśnionych zjawiskach i tajemniczym światełku, które czasem w nocy płonęło na pobliskim wzgórzu. Dziewczynka często marzyła, że pewnego dnia, kiedy zapanują ciemności wymknie się z domu i pójdzie na Straszne Wzgórze. Odkryje sekret światełka. Ale wiedziała, że to nie możliwe, bo matka zamykała drzwi na noc, a zamek bardzo skrzypiał przy otwieraniu.
Często jednak Anna podchodziła do tych drzwi, gdy wszyscy spali. I wyobrażała sobie, że jakimś niewyjaśnionym sposobem, nagle same się otworzą. A ona wyjdzie, pobiegnie wśród ciemności prosto na Straszne Wzgórze, do tego dziwnego światełka i odkryje, że magia, o której opowiadała babcia, o której matka nie chce słyszeć istnieje, zasłonięta przed ludzkim wzrokiem. Spowita cieniem. Pokochała tą ciemność, bo wierzyła, że wśród niej odnajdzie kiedyś magię.

Zawsze wierzyła w czary. To tajemnicze światło, wśród nocy stało się dla niej ich symbolem. Nie raz o nim śniła i marzyła. Chciała je zobaczyć, podejść do niego, wiedziała, że wraz ze znalezieniem tego płomyka rozjaśniającego mrok, znajdzie też własne miejsce.

I pewnej ciepłej, letniej nocy obudził ją nagły podmuch wiatru. Usłyszała hukanie sowy. Kiedy wyjrzała przez otwarte okno, wydało jej się, że widzi jakąś postać na tle księżyca. Anna mogła przysiąc, że na wzgórzu mrugnęło do niej światełko, które znikło natychmiast, gdy spróbowała mu się dobrze przyjrzeć.
Dopiero po chwili zrozumiała, że zaciska palce na kopercie. Zielonym atramentem, napisano na nim jej nazwisko.
Otwierając list, wśród mroków nocy, otulających ją jak ramiona dobrego przyjaciela, Anna odnalazła swoją magię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefhenien
ex-nieśmiałek



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:15, 09 Lut 2006    Temat postu:

O. To żeś mnie, Madlenek, zaskoczyła. "Koniec z ffami!" Najwyraźniej z tym nie da się, ot tak, skończyć. ;) Cieszę się, że to kontynujesz. Mówiłam, że tamten wstęp jest pięknym wstępem do innej historii. No, i się doczekałam innej historii. (; Jak na razie dałaś zdecydowanie za mało, by się jakoś obszerniej wypowiedzieć. Ale można, a wręcz trzeba powiedzieć, że ładnie zaczęłaś. Dobrym stylem, wyszukanymi słowami. Tak tajemniczo się zrobiło. Co prawda tylko torszeczkę, ale czego się spodziewać po trzech zdaniach na krzyż?

Pan Petek kiedyś powiedział, że czytelnik daje kredyt zaufania autorowi w wysokości dwóch pierwszych zdań. Ja daję Ci kredyt ograniczający sie do jednego zdania, ale za to tego ostatniego.

Cytat:
Otwierając list, wśród mroków nocy, otulających ją jak ramiona dobrego przyjaciela, Anna odnalazła swoją magię.


I zobaczymy jak to rozwiniesz.

Btw. Wiesz? Chyba zaczynam bardziej lubić Twoje poważniejsze teksty, niż komedie. Ale to tylko moje zdanie. No, i liczę na coś niezwiązanego, o czym dobrze wiesz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlen
Mała Złośnica



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szpitala dla normalnych inaczej

PostWysłany: Czw 20:17, 09 Lut 2006    Temat postu:

Wielkie dzięki za komentarz Nefik. I uroczyście ogłaszam, że ja sie na forum nie udzielam wiecej, póki nie będzie wsparcia. Pisze gdzie mogę i dział ff zapełniam... ale po co jeśli nikt tego nie czyta, nikt tego nie chce?
Jeśli ktoś uważa, że powinnam dalej umieszczać cokolwiek, to błagam o komentarze. Bo umieszczania tu ficków nie ma sensu, jeśli nikt ich nei chce.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alhandra
Optymistka



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szkoda gadać

PostWysłany: Czw 20:22, 09 Lut 2006    Temat postu:

No, po takim szantażu po prostu muszę coś napisać. (; Co by to było, gdybyś przestała zamieszczać tu swoje ficki?

Czy dobrze mi się wydaje, że bohaterką jest ta Anna z "Sabatu Czarownic"? Ciekawe, ciekawe...

Jakieś tam błędy były. Ale co tam, nie przeszkadzały mi w czytaniu.

Będę czekała na dalszy ciąg. (:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefhenien
ex-nieśmiałek



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:29, 09 Lut 2006    Temat postu:

Ja Ci dam nie umieszczać, Madleno Wielka. Sprubujesz chociaż.

A Puchonki to chyba leniwe są, że nie komentują.

Oj, nie ładnie, nie ładnie.

[XD]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlen
Mała Złośnica



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szpitala dla normalnych inaczej

PostWysłany: Śro 11:36, 15 Lut 2006    Temat postu:

1. Otwarte drzwi.

No dobrze, daje rozdział pierwszy. Po prologu, można by oczekiwać, że będzie lepiej, ale cóż, jest jak jest. Seria „przeczytać i zapomnieć”, ot kiedy się bardzo nudzi i z tych nudów już po ścianach chodzi. Poza tym to mój pierwszy, dłuższy, poważny fikck (kartka była krótka:D) a ja na poważnie nie bardzo pisać umiem.

PS. Wklejam ostatni raz:P nie ma komentarza chociaż jednego (może być i niepochlebny) – nie ma na puchońskim już żadnego moje tworu. A z uwagi, na bliski upadek DK nie ma już nigdzie.


Pierwszej nocy w Hogwarcie, nie mogła zasnąć.
Leżała w ciemności, patrząc w sufit i nasłuchując. Słyszała spokojny oddech śpiącej Cory Johnes, ciche pochrapywanie Kristin, niskiej i pulchnej dziewczynki o rudych warkoczach. I ciągłe westchnienia, oraz odgłosy przekręcania się z boku na bok Katie Holmes. Katie była dzieckiem mugoli i czuła się tu chyba trochę nieswojo, ostatnio zbyt wiele się zdarzyło, żeby mogła spokojnie spać.
Anna nie potrafiła zasnąć, ale nie dlatego, że źle się czuła w Hogwarcie. Przeciwnie, wiedziała, że tu jest właśnie jej miejsce. Czuła się zupełnie jak w domu, a może nawet lepiej.
Mofreusz jednak nie chciał tej nocy, zaśpiewać dla Anny i dziewczynka szeroko otwartymi oczyma wpatrywała się w sufit, słuchając szeptów ciemności.

- Transmutacja, eliksiry, eliksiry, potem OPCM... czy to prawda, że na pierwszej lekcji OPCM, każą pokonać wilkołaka? – Cora rzuciła niespokojne spojrzenie na resztę dziewcząt z ich sypialni. Katie pisnęła cicho ze strachu.
- Chyba żartujesz?!
- Nie wiem... brat tak mi mówił... – Cora, jeszcze raz spojrzała na plan zajęć pierwszego roku Hufflepuffu.
Tiara nad przydziałem Anny, zawahała się tylko przez moment. Powiedziała, że dziewczynka ma ten Dom we krwi i nic więcej. Jedenastolatka, jeszcze nie wiedziała, czy to prawda, ale nie miała nic przeciwko Puchonom. Podobał się jej urządzony na żółto, przytulny Pokój Wspólny. Kiedy wczoraj przez niego przechodzili, było już późno i mrok rozjaśniał tylko ogień, płonący wesoło w kominku. Tworzył w całym wnętrzu długie, rozbiegane cienie. Anna pomyślała, że ciemności Hogwartu są bardzo przyjemne.
- Pewnie chciał cię przestraszyć – powiedziała cicho, poprawiając tarczę z borsukiem. – Chyba nie pozwoliliby, żeby uczniom coś się stało, prawda?
Cora natychmiast się rozpogodziła i kiwnęła głową, ale Katie nie wyglądała na przekonaną. Wesoła Kristin roześmiała się, widząc jej przerażoną minę.
- Nie, zapewniam was, że nie! W ogóle nic nam na zajęciach nie grozi, a to czego się będziemy uczyć, zależy od nauczyciela – zapewniła je i poklepała Katie, uspokajająco po plecach. – Mam tu dwie siostry. Podobno w zeszłym roku profesor był beznadziejny, a ten może być lepszy...
- Wygląda na chorego – powiedziała Anna, przypominając sobie człowieka, przedstawionego jako nowy nauczyciel OPCM. Zdawało się, że nawet mocniejszy podmuch wiatru, mógłby zrobić mu krzywdę. Ale wydawał się miły.
- Nie wiem, nie zwróciłam uwagi... byłam zbyt głodna, żeby myśleć – oznajmiła Kristin. Rudowłosy, wysoki prefekt prowadził ich właśnie, do klasy.
- Jedzenie w Hogwarcie jest naprawdę dobre – uśmiechnęła się Anna, porównując w myślach pyszne potrawy podane dziś na śniadanie, do tych zdrowych, jakie gotowała matka. Chodź z drugiej strony, żaden placek, nie będzie lepszy niż murzynek babci.
- Wszystko tutaj jest dobre... – powiedziała Cora z rozmarzeniem. Anna się z nią zgadzała. Kristin chyba też, tylko Katie miała małe wątpliwości.
Prefekt pchnął drzwi klasy, w której miała się odbyć lekcja Transmutacji. Anna aż zadrżała z podniecenia. Pora na naukę magii.


Większość klasy, była rozczarowana pierwszą lekcją. Twierdzili, że nudne było ciągłe, zapisywanie wskazówek, jak zamienić małą zapałkę w igłę. Jakiś chłopiec, o imieniu Tom, nawet uparł się, że zrobi to od razu. Machał różdżką z taką energią, że wypadła mu z ręki i poszybowała prosto w stronę profesor Minerwy.
Nauczycielka ukarała Hufflepuff stratą jednego punktu. Ta kobieta wyglądała na surową i wymagającą. Ale było w niej coś, co powiedziało Annie, że polubi tą profesorkę. Natomiast uznała, że chyba nie da rady polubić Toma. On nawet w ciemności, będzie doskonale widziany. Nie kryje w sobie nic niezwykłego, pragnie po prostu się pokazać.
Eliksiry podobały się dziewczynce. Klasa była pogrążona w ciszy i półcieniu. Nauczyciel, którym był profesor Snape, zaczął lekcję, słowami, które wywołały w niej zainteresowanie.
Odebrał Puchonom trzy punkty i niemal doprowadził Katie do łez. Anna pomyślała, że jego tajemnic, nikt nigdy nie pozna. Był ukryty w mroku i nie miał żadnego Światełka, którego mogłoby je rozproszyć. A może miał je kiedyś, ale coś je zgasiło. Nie czuła do niego sympatii. Jego trudno byłoby polubić. Może dlatego, że jak pomyślała – on też nikogo nie lubi.
Na OPCM nie przedstawiono ich żadnemu wilkołakowi. Choć, kiedy Katie zapytała czy to prawda, że maja z nim walczyć, profesor Lupin dziwnie pobladł, ale już po chwili znowu uśmiechał się do nich mile. Annie wydało się, że ten nauczyciel już dawno odnalazł swoje Światełko, ale coś je mocno przygasiło. Był uśmiechnięty, ale smutny i zrobiło się jej go żal.
Cała klasa go od razu polubiła. Jego chyba nie można było nie lubić.
Wśród krzyków i nawoływań na korytarzach, Anna przypatrywała się obrazom, posągom i grubym murom, słuchając ich cichej, wyrażanej bez słów historii.
Czasem wśród tłumu, człowiek jest najbardziej samotny. Czasem można dowiedzieć się wiele, nie wypowiadając ani słowa.
- I jak wam się podoba Hogwart? – spytała Kristin przy obiedzie, nakładając na talerz ogromną porcję. Cora, śliczna, szczupła blondynka wpatrywała się w nią zdziwiona, jakby nie dowierzała, że dziewczynka naprawdę ma to zamiar zjeść.
- On jest... jest – zaczęła Katie, wyraźnie nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa.
- Magiczny? – podsunęła jej Anna, nalewając do talerza, odrobinę zupy. Katie kiwnęła głową energicznie, a jej ciemne włosy splecione w śmiesznego kucyka na czubku głowy, podskoczyły w zabawny sposób.
- I pomyśleć, że nie wierzyłam w magię – uśmiechnęła się dziewczynka, sięgając po sól. Cora spojrzała na Katie ze zdumieniem.
- Nie wierzyłaś w magię? – zdziwiła się. – Hm... właściwie, to ja też w nią nie wierzę.
- Nie? – Kristin popatrzyła na Corę, jak na wariatkę. – To jak McGongall zmieniła biurko w świnkę?
Cora niecierpliwie machnęła ręką.
- Patrz – wskazała na zupę, na talerzu Anny – Wierzysz w nią?
- W zupę? Cora, powinnaś iść do Skrzydła Szpitalnego, zaraz zapytam kogoś gdzie to jest...
Blondynka roześmiała się głośno, jakiś trzecioklasista spojrzał na nią ze zgorzeniem.
- W zupę się nie wierzy – wytłumaczyła Cora. – Po prostu się wie, że jest...
- Nie rozumiem – poskarżyła się Katie.
- To tak, jak z magią dla osób wychowanych wśród czarodziej – Anna, wreszcie pojęła co chciała powiedzieć Cora. – To dla nich oczywiste, nigdy nie zastanawiali się czy jest...
- To mugole mogą wierzyć, lub nie wierzyć – odezwał się nieoczekiwanie niski, czarnowłosy chłopiec z ich roku, siedzący naprzeciwko nich. Cora klasnęła w ręce.
- O to chodzi! Jak ty się nazywasz, bo zapomniałam.
- Chris – uśmiechnął się lekko. Na stole, zaczęły się pojawiać desery. Anna dostrzegła placek, bardzo podobny do tego, który przygotowywała babcia i nałożyła na talerz dużą porcję. Ale czegoś w nim brakowało. Jakiegoś nieuchwytnego smaku.
- Ja nie wierzyłam – powiedziała Katie. – Wiecie, najpierw myślałam, że to jakaś sztuczka. Ale potem pojawił się jakiś pan i zamienił szklankę w myszoskoczka... tata powiedział, że to może być dla mnie szansa.
- A ty Anno? Twoi rodzice, to też mugole – Kristin, przełknęła ogromny kawałek szarlotki.
- Ja wierzyłam... – powiedziała niepewnie. Tak, wierzyła, że jest magia. I cały czas jej szukała.– Chociaż nie w taką jak tu. Wiecie mama mnie w ogóle puścić nie chciała. Ona zawsze mówiła, że mam być lekarzem, jak ona.
- Możesz zostać uzdrowicielem – stwierdził Chris. – Moi rodzice, zastanawiali się, czy posłać mnie tu, czy do Durmstrangu – zachichotał złośliwie. – Nie będą zbyt zadowoleni z mojego przydziału... dziwne, że jeszcze nie dostałem wyjca.
- Co to jest Durmstrang? – zainteresowała się Anna.
- Co to jest wyjec? – prawie równocześnie zapytała Katie.
- Wyjec, to list, który wywrzaskuje to co jest w nim napisane – wytłumaczyła im Cora. – A Durmstrang, to inna szkoła magii.
- Dlaczego twoi rodzice, nie są zadowoleni z przydziału? – spytała Anna. Nie rozumiała, czemu ktoś miałby mieć do chłopca pretensje, o to gdzie został umieszczony.
- Widzisz, Hufflepuff jest uznawany za najgorszy Dom – powiedziała Krstin, krzywiąc się.
- A moi rodzice byli w Slytherinie. Oboje mi cały czas powtarzali: każdy Dom, niech nawet będzie Gryffindor... w końcu była tam ciotka Gertrude. Ale nie Hufflepuff! Teraz będą oczekiwać przeprosin.
- Nie można przepraszać, za to kim się jest – Anna pokręciła głową z niedowierzaniem. Coś takiego, nie przyszłoby chyba do głowy nawet jej matce.
- Oni tego nie wiedzą – chłopiec wzruszył ramionami.
- Moja mama była Gryfonką, a tata Puchonem – powiedziała Kristin. – Ja przypominam bardziej niego. Będzie pewnie szczęśliwy, a mama trochę rozczarowana... ale nie da tego po sobie poznać. Skończyłam! – odsunęła talerz.
- Ładna pogoda, może zwiedzimy błonia? – zaproponowała Katie.
- Ja dziękuje – Anna wstała od stołu. Chciała chwilę pobyć sama. Nie przywykła do wielu osób dookoła. Przesiadywała sama, nad książkami, tylko w towarzystwie kota, czasem babci. A teraz rzucono ją w taki tłum. – Chciałabym spróbować z tą zapałką...

Obudziła się w nocy. Jej współlokatorki, oddychały cichutko przez sen, a kot Anny stał obok jej łóżka, wpatrując się w swoją panią żółtymi, fosforyzującymi w ciemności oczyma.
Ona i ten kot byli do siebie podobni. Oboje czasem cisi, skorzy do zabaw i towarzystwa, nie raz wśród ciemności byli wzywani, do badania jej tajemnic. Ale zawsze Pierz musiał iść sam, bo ona była zamknięta. Badała więc tylko dom. Nie mogła udać się z kotem, na żadną z jego dziwnych podróży. Aż do teraz.
Cicho wysunęła się z łóżka i naciągnęła na siebie ciepły golf. Rzuciła jeszcze niespokojne spojrzenie na dziewczynki, ale wszystkie wciąż były głęboko uśpione. Lustro na ścianie, odbiło jej bladą, nieładną twarz, krótkie, ciemne włosy i czarne oczy.
Anna i Pierz zeszli schodami w dół, do Pokoju Wspólnego. Dziewczynka, mogła przysiąc, że jakieś dwie małe istotki były w środku i znikły na ich widok. Nie bała się, była tylko zaciekawiona.
Przeszła przez korytarz piwniczny, w którym znajdowało się wejście do Pokoju Wspólnego Hufflepuffu. Przyjrzała się uważnie dużemu portretowi przedstawiającemu owoce. Sama nie wiedziała dlaczego, przyłożyła nawet do niego ucho, ale nic nie usłyszała.
Korytarze Hogwartu, były pogrążone w ciszy i półcieniu. Tylko co jakiś czas, któryś z portretów, pochrapywał w swoich ramach. Ten zamek przepełniała magia.
Kot zniknął jej szybko z oczu, nie mógł chyba wytrzymać tego, że dziewczynka idzie tak wolno i ostrożnie. Nie umiała przecież biec tak cicho jak on.
Nie była pewna, jak długo krążyła po zamku. Nie odchodziła daleko, bo bała się zgubić. Jeszcze kiedyś nadejdzie dzień, w którym będzie mogła zwiedzać Hogwart, nie obawiając się, że zgubi gdzieś właściwą drogę. Jeszcze nie teraz, ale kiedyś na pewno.
Są różne rodzaje ciemności.
Jest miły półmrok, panujący w Bożonarodzeniowy wieczór, kiedy siedzisz przy choince, słuchając kolęd. Ciemność nocy, gdy możesz popatrzeć na gwiazdy i uśmiechnąć się do księżyca. I mrok pokoju, w którym jesteś sama jedna, skulona pod kołdrą, usiłująca opędzić się od strasznych widziadeł.
Są różne rodzaje ciemności. Takie, które przerażają i staramy się je rozświetlić, choć drobnym światełkiem świecy i takie, które lubimy. Co skrywają coś, czego nie chcemy pokazać. Mrok jednak i tak zawsze napawa nas niepokojem, bo nigdy nie wiadomo co może w sobie ukryć.
Żadna ciemność, nie przypomina tej, panującej w Hogwarcie.
Wierzyła, że ciemność w innych miejscach, ukrywa jakieś tajemnice. Jest w niej coś niezwykłego. Ale tu była tego pewna. Wśród Hogwarckiego mroku, skrywała się magia, sekrety i tajemnice.
A pewnego dnia, ona je pozna.

Tej nocy śniło jej się, że stoi przed swoim domem i patrzy na światło, płonące na wzgórzu. Jeszcze nie była obok, nie mogła mu się przyjrzeć. Ale wiedziała już na pewno, że istniało i jest sposób, aby do niego dotrzeć. I tym razem nie była uwięziona wewnątrz domu. Nie mogły jej już zdradzić skrzypiące drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefhenien
ex-nieśmiałek



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:23, 15 Lut 2006    Temat postu:

Hmm. Początek rzeczywiście zapowiadał nieco inną kontynuację.

Jak na razie nie widzę zarysowania fabuły. Wydaje mi się, iż czytelnik już teraz powinien mieć choćby szkic przyszłych wydarzeń. Teraz wygląda to trochę jak pamiętnik.

Wykonanie dobre. Owszem, mogło być lepsze, dużo lepsze. I stać Cię na tę "lepszość", co pokazałaś po pięknej koncówce.

Bo końcówka naprawdę wyborna.

Mm. Nie wiem, jak na razie nic się nie dzieje. Opis sytuacji, pierwszy dzień... Z oceną poczekam na konkretniejsze wydarzenia.

I bardzo proszę o szybką kontynuację. (;


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alhandra
Optymistka



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szkoda gadać

PostWysłany: Pią 9:39, 24 Lut 2006    Temat postu:

Tak, jest nieźle. Tak jak powiedziała Nef, świetna końcówka. Ale jak na razie to niewiele się dzieje. Taki zwyczajny fick. Mam nadzieję, że niedługo akcja się rozkręci i będzie się działo coś ciekawego, niezwykłego. (:

Błędy. Jej, ile błędów. Nie masz chyba bety? W każdym razie uparcie stawiasz przecinki tam, gdzie ich nie powinno być.

No i dawaj szybko następny rozdział! (:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlen
Mała Złośnica



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szpitala dla normalnych inaczej

PostWysłany: Pią 17:33, 24 Lut 2006    Temat postu:

Przepraszam za błędy – ale cóż ja poradzę, że bety nie mam, żadnych widoków na jakąś też brak. Doradzam, żeby po przeczytaniu poniższego fragmentu, przeczytać też podręcznik gramatyki. Czy będzie się w tym ficku coś dziać? Mam go zaplanowany, ale obawiam się, że wielkich afer z ratowaniem świata, na pierwszym planie nie przewiduję... przykro mi. To jest o t tak, do czytania w chwilach nudy. A pisane, bo chciałam spróbować czegoś nowego...
Końcówka rozdziału pierwszego.



Szybko nauczyła się rozumieć bezgłośny język murów Hogwartu. Ich głos, towarzyszył jej wszędzie. Wsłuchiwała się w niego, warząc Eliksiry w lochach. Ciemne ściany, zakratowane, małe okienka i mroczne wnętrze lochu, mówiły jej o tym jakim człowiekiem jest profesor Snape. Złośliwym, prawdziwym Ślizgonem, który nie pragnie niczyjego towarzystwa. Nieskończenie samotnym, ale nie umiejącym nawet zrozumieć tego, że jest sam. Mała chatka Hagrida i jego ogródek, snuły opowieść o swoim właścicielu. Rzeczy Kristin, rozsypane po ich dormitorium, opowiadały kim jest ta wesoła dziewczynka.
Wszystko dookoła miało swój niesłyszalny język, rzeczy, zwierzęta, nawet ludzie, choć nie zdawali sobie z tego sprawy. Ale najwyraźniejsza była mowa samego Hogwartu.
Anna słuchała bezgłośnych szeptów, gdziekolwiek była i cokolwiek robiła. Im lepiej rozróżniała kolejne słowa, odkrywała ich znaczenie, tym gorzej rozumiała się z rówieśnikami. Słyszała zdania, ale nie docierało do niej ich znaczenie. Zbyt była zajęta obserwowaniem pomiętego ubrania i niezawiązanego bucika, które twierdziły, że Cora nie dba o wygląd. Przyglądaniu się zalotnym spojrzeniom Kristin, rzucanym w stronę Chrisa i jej idealnej fryzurze, które krzyczały, że choć młoda, to już interesuje się chłopcami.
Katie i Kristin szybko zaprzyjaźniły się, czasem dołączała do nich Cora. Plotkowały przyciszonymi głosami i razem odrabiały lekcje.
Anna nie była popularna. W końcu chodziło dopiero na pierwszy rok i nie należała do dziewcząt ładnych. Czasem przychodziła do reszty pierwszoklasistów, żeby z nimi pożartować i porozmawiać, ale szybko nudzili ją chłopcy, narzekający na to, że nie mogą grać w drużynie i dziewczynki, zastanawiające się, który z chłopców jest najprzystojniejszy. Polubiła Corę, ale nie czuła się dobrze, kiedy zbyt długo rozmawiały. Nie były podobne. Cora nie lubiła milczenia.
Cora bała się ciemności.
Anna je kochała.
W nauce nie przodowała, nie potrafiła pojąć historii magii. Nie umiała zapamiętać, złożonych receptur eliksirów. Miała problem z zaklęciami.
Nigdy nie wątpiła, że trafiła do właściwego Domu. Nie chciała nikomu robić krzywdy, niechętnie patrzyła, na czyjś smutek, nie była mroczną Ślizgonką. Lubiła się uczyć, ale nie wszystkich przedmiotów i Krukonką, też nie byłaby dobrą. I nie posiadała odwagi Gryffindoru, ani ich nie pokory. Jedyną zasadą, jaką złamała od początku roku, był zakaz chodzenia po szkole w nocy.
Ale fascynujące tajemnice ciemności wołały ją do siebie, nieznane korytarze pociągały. Noc wzywała, w swoim dziwnym, cichym języku. Szybko nauczyła się nie gubić, poznała drogę do wszystkich klas, prowadziła ją bezgłośna mowa magii. Chciała poznać sekrety ciemności, dowiedzieć się co skrywa w sobie Hogwart.
Raz usłyszała, odgłosy trzech par nóg. Ukryła się za zbroją i słyszała, jak przechodzą, choć nikogo nie zobaczyła. Następna niewyjaśniona tajemnica.
Kiedyś mało nie złapał jej nauczyciel. Wpatrywała się właśnie w nieduży posąg, który zdawał się jej dziwnie nie pasować do otoczenia. Lekkie zastukanie w jego głowę, wywołało echo. Był pusty w środku. Zbyt zajęta próbą odkrycia jego tajemnicy, nie usłyszała kroków. Musiała ratować się ucieczką. Nie znalazła znowu drogi, do tego posągu. Ale od tej pory, leżąc w ciemności usiłowała słyszeć wszystko. Każdy dźwięk.
Po paru miesiącach, uciekała już nawet na ledwo słyszalny odgłos łapek Pani Norris. Kotki, która sama w sobie była częścią ciemności. I też miała swoje Światełko. Płonęło dla niej wszędzie tam, gdzie był Filch.
Dlaczego wcześniej Anna nie słyszała tego wszystkiego? I nie czuła, że ciemność jest taka przyjazna, ma własny język?
Pomyślała, że kiedyś wierzyła w magię. Tylko wierzyła. A teraz w nią nie wierzy, po prostu wie. A to ona przemawia z murów, roślin, zwierząt. Ciemności.
Anna stała się częścią magii Hogwartu.

- Jak widzicie, nie jest to trudne zaklęcie...
Anna popatrzyła na swoją różdżkę niechętnie. Jedenaście cali, wierzba, włos jednorożca. Podobno świetna do Zaklęć. A jednak, ledwo udało jej się trochę unieść piórko i to jako przedostatnia. A to nowe zaklęcie, nie wychodziło jej w ogóle. A przecież dobrze wypowiadała formułkę. Wykonywała idealny ruch ręką. Profesor był zdziwiony, że i tak się nie udaje. Kazał jej ćwiczyć samej.
I zajmowała się tym w nocy, wśród ciemności, rozświetlanych tylko światłem ognia w Pokoju Wspólnym. Ale ciągle coś jej nie wychodziło. Zaczęła sądzić, że nie ma w sobie dużo magii. Słyszy głos tej, która należy do innych, ale sama ma jej bardzo mało.
Nie szkodzi. Wystarczy jej ta odrobinka. I wiedza, że są czary, skryte przed oczyma zwykłych ludzi. Które dzieją się nierzadko tuż pod ich bokiem, ukryte wśród ciemności.
Po raz kolejny, wykonując ruch ręką, zastanawiała się, nad tym, czy inni też słyszą te dziwne głosy, dookoła. Czy ciemność szepce im do ucha, o swoich tajemnicach i wzywa do ich odkrycia. Pomyślała, o uczniach, których czasem słyszała, gdzieś w korytarzach.
A potem porównała ich z roześmianą Kristin, która chciała tylko najeść się i wyspać, Tomem pragnącym poklasku.
I stwierdziła, że każdy na swój sposób postrzega świat. Niektórych woła ciemność, choć chyba nie zdają sobie z tego sprawy.
Ale tylko koty słyszały to co ona.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Madlen dnia Pon 14:24, 27 Lut 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alhandra
Optymistka



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szkoda gadać

PostWysłany: Pią 18:06, 24 Lut 2006    Temat postu:

Ech. To może już lepsza jakakolwiek beta niż żadna? Znowu było dużo błędów. Przepraszam cię bardzo, ale ja nie mogę tak na to spokojnie patrzeć. Nie obrazisz się, jak napiszę, co było źle? (:

Cytat:
Szybko nauczyła się rozumieć, bezgłośny język murów Hogwartu. Ich głos, towarzyszył jej wszędzie.

Tutaj nie powinno być przecinków. W ogóle bardzo często stawiasz przecinki tam, gdzie ich być nie powinno, jak na przykład tu:
Cytat:
Ciemne ściany, zakratowane, małe okienka i mroczne wnętrze lochu, mówiły jej o tym, jakim człowiekiem jest profesor Snape.

I nie wiem, co ci na to poradzić. Może spróbuj zapamiętać, że przecinki stawia się raczej między zdaniami składowymi, a nie w nich. Chociaż... ech. Tak napisałam, że pewnie nie zrozumiesz. (:
Cytat:
Zbyt była zajęta obserwowaniem pomiętego ubrania i nie zawiązanego bucika,

Niezawiązanego. Chociaż "zawiązany" to imiesłów przymiotnikowy bierny, czyli forma czasownika, a czasowniki z "nie" piszemy oddzielnie - to tutaj jednak trzeba napisać łącznie.
Cytat:
W nauce nie przodowała, nie potrafiła pojąć Historii Magii. Nie umiała zapamiętać, złożonych receptur Eliksirów. Miała problem z Zaklęciami.

Nazwy przedmiotów małą literą. Ten błąd powtarza się zresztą też później.
Cytat:
Nie chciała nikomu robić krzywdy, nie chętnie patrzyła, na czyjś smutek,

Niechętnie. I bez przecinka przed "na".
Cytat:
I nie posiadała odwagi Gryffindoru, ani ich nie pokory.

Niepokory. I jeśli nie posiadała odwagi Gryffindoru, to już nie "ich" niepokory, ale "jego". Chociaż moim zdaniem zamiast Gryffindoru bardziej pasowaliby Gryfoni.

Przepraszam. Jestem okropna, wiem. (: Ale co zrobić, kocham ortografię i interpunkcję, o. ^^

A co do samej treści. No cóż. Niewiele się działo, głównie opisywałaś bohaterkę. Ale zrobiłaś to ładnie, naprawdę. Polubiłam ją.

Cytat:
obawiam się, że wielkich afer z ratowaniem świata, na pierwszym planie nie przewiduję...


Uff. I bardzo dobrze. (:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlen
Mała Złośnica



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szpitala dla normalnych inaczej

PostWysłany: Nie 12:21, 26 Lut 2006    Temat postu:

O dziękuje Al pięknie, poprawię, jeszcze dziś sie postaram. A to ot taki ficzek, gdzie rzeczywiście nie wiele sie dzieje:P napisany bo:
1. Jakoś mnie Anna za nogę złapałą i puścić nie chciała, to ja hp siup i do ficka.
2. Żeby wspomóc puchońskie kochane, bo ostatnio znowu zastuj


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefhenien
ex-nieśmiałek



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:07, 04 Mar 2006    Temat postu:

Z całą szczerością mogę stwierdzić: ładne to.

Ładne, przyjemnne, lekkie. I do tego tak niemadlenowate. :)

Znowu się będę czepiać fabuły: owszem ładna ekspozycja, ale tylko ekspozycja. Nie widzę zarysu akcji, a chyba już powinnam.

Czyta się jak powiew świeżego powietrza, ale czytając ciagle się myśli "dokąd to zmierza"? Trochę to frustrujace :)

I teraz dochodzę do takiego wniosku: Mad, to opowiadanie z natury jest jednopartówką. W tym momencie, nie widzę potrzeby rozciągać to na coś większego. Naturalna jednoczęściówka.

Nie wiem, jak to dalej się potoczy. Ale na tym etapie sądzę, że to bardzo ładna jednopartówka. I w takiej postaci - jednoczęściowego, krótkiego opowiadania - powinnaś to przedstawić.

Chyba zbyt pochopnie to mówię, wzorując się tylko na początku historii. Jak przeczytam dalej może zmienię zdanie, ale jak na razie to jednoczęściówka z natury jest.

Ładne, zgrabne i powabne. Chyba nie muszę mówić, że mi się podoba?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cleo Sunday
Babcia



Dołączył: 23 Paź 2005
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:16, 05 Mar 2006    Temat postu:

Wiesz co Maduś? Przeczytałam. Powiem szczerze, że na początku nie wciagnął mnie. Ale póżniej owszem. Tak bardzo, że wszystko dookoła mnie nie istniało tylko to co w mojej wyobraźni i czarne literki;) Aż po prostu czułam potrzebę zachowania ciszy. Normalnie coś świętego jest w tej Annie i jej umiłowaniu ciemności.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Puchonów ;) Strona Główna -> Fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin