Forum Forum Puchonów ;) Strona Główna Forum Puchonów ;)
puchońskie forum ;>
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

[Z] Jesienny deszcz

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Puchonów ;) Strona Główna -> Fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Univien
Krokodyl Złośliwy



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod kołdry, a jakże.

PostWysłany: Nie 20:40, 06 Lis 2005    Temat postu: [Z] Jesienny deszcz

Mowa obronna: Chciałabym rzec, że popełniłam romans. Proszę, nie bijcie mnie zbyt mocno. Obiecuję, że więcej to się nie powtórzy. Jest to mój debiut pod tym względem, ale nie oczekuję taryfy ulgowej.
Prawdę mówiąc opowiadanie jest z rodzaju "zapychaczy", czyli tworów pisanych w odstępstwach między prawdziwą weną, żebym nie zapomniała jak się pisze opowiadania.
Podziękowania: Kieruję je do Polskiego Systemu Oświaty (nie, to nie kpina xD) za to, że w nudnych testach gimnazjalnych umieszcza wspaniałe, wenotwórcze wiersze.
I dla mojej ukochanej bety, zawsze wspierającej i gotowej na lawinę mych błędów, bądź głupich pytań - Jronji. Dziękuję :*

Jesienny deszcz

Deszcz jak siwe łodygi, szary szum,
a u okien smutek i konanie.
Taki deszcz kochasz, taki szelest strun,
deszcz - życia zmiłowanie.
Dalekie pociągi jeszcze jadą dalej
bez ciebie. Cóż? Bez ciebie. Cóż?
w ogrody wód, w jeziora żalu,
w liście, w aleje szklanych róż.


Spogląda przez puste okno, o które rozbijają się spokojnie i płynnie krople deszczu. Za szybą świat pogrąża się w ciemnościach. Życiodajne i oczyszczające strugi spływają równomiernie po szkle, doprowadzając go do szaleństwa. Kiedyś deszcz był oczyszczeniem, czymś spokojnym, nieuniknionym. Częścią jego samego. W słoneczne dni oczekiwany z niecierpliwością i wytęsknieniem. Tylko w taką pogodę czuł się naprawdę dobrze. Uwielbiał siedzieć na fotelu, wpatrując się godzinami, jak zesłany z góry deszcz oczyszcza świat ze zła. Wraz z nim oczyszczała się i jego dusza.
Ale gdy progi jego komnat przekroczyła ona, deszcz nie był już potrzebny. Ona oczyściła go ze wszelkiej nienawiści i wlała w jego wnętrze coś zupełnie innego. Silniejszego. Dała mu miłość, sama nic nie oczekując w zamian. Ale on chciał dać jej coś w zamian. Nie leżało w jego naturze okazywanie uczuć. Jemu w ogóle nie dane było czuć coś innego niż złość, żal i gniew. A jednak. Wlała do jego skąpanego w jesiennym deszczu serca trochę słońca. Sprawiła, że całe jego życie nabrało innych barw niż zimne, szaroniebieskie krople.
Lecz kiedy odeszła, była jesień. Wybiegła w samej szacie na mokrą od deszczu ulicę, nie zważając na spływające po niej strugi deszczu i wiatr targający jej przemoczone włosy. Od tamtej pory znienawidził te chłodne, jesienne krople. Znienawidził samego siebie...

I czekasz jeszcze? Jeszcze czekasz?
Deszcz jest jak litość - wszystko zetrze:
i krew z bojowisk, i człowieka,
i skamieniałe z trwóg powietrze.

A ty u okien jeszcze marzysz,
nagrobku smutny. Czasu napis
spływa po mrocznej, głuchej twarzy,
może to deszczem, może łzami.


Opiera czoło o chłodną szybę. Wzdycha ciężko i wsłuchuje się w szum za oknem. Ostatnie tygodnie spędził właśnie tutaj. Przy tym parapecie, czekając na jej powrót. Ale stracił już nadzieję. W dniu, gdy odeszła, rozpadł się na tysiące małych kawałeczków. Przestał istnieć jako człowiek. Wszystko straciło dla niego sens. Zostało tylko upokorzenie i żal, że dał się w to wplątać. Nie szuka jej. Nie prosi, by wróciła, nie przeprasza. Nie ma za co. Dała mu wyraźnie do zrozumienia, że to koniec. Że go nie kocha i że nie chce z nim już być. A on nie jest typem człowieka, który prosi o cokolwiek. Więc, jeśli ona nie chce, on nie będzie nalegał. Ale umierał. Z każdym dniem staczał się coraz niżej, w głąb swej zalanej strugami deszczu czarnej duszy, wciąż wracając wspomnieniami do tych najwspanialszych chwil w jego życiu. Do jej zapachu, smaku, do koloru jej oczu. To minie – powtarza sobie. Obudzi się pewnego dnia i stwierdzi, że nie czuje już bólu. Że pozostały tylko żal i gorycz, ale uczucie już odeszło. Choć ten czas jeszcze nie nadszedł...
Na zewnątrz wciąż jest taki sam. Chłodny, cyniczny, złośliwy. Uważne spojrzenia innych kwituje morderczym błyskiem w oku. I tylko Albus zna prawdę. Obserwuje go tymi swoimi przeraźliwie błękitnymi oczyma i współczująco klepie po plecach. W takich momentach ma ochotę go zabić. Ale w głębi serca wie, że starzec ma rację. Tak musi być. Cierpiał przez całe swoje życie. I przetrwał. Więc przetrwa i to.
Ale wie też, że jej brak zabija go powoli. Drobnymi kroczkami, jak małe, niewinne krople deszczu zwiastujące potężną burzę.

I to, że miłość, a nie taka,
I to, że nie dość cios bolesny,
a tylko ciemny jak krzyk ptaka,
i to, że płacz, a tak cielesny. (...)

I stojąc tak w szeleście szklanym,
czuję, jak ląd odpływa w poszum.
Odejdą wszyscy ukochani,
po jednym wszyscy - krzyże niosąc,

a jeszcze innych deszcz oddali,
a jeszcze inni w mroku zginą,
staną za szybą jak ze stali
i nie doznani miną, miną. (...)


Obłudny spokój i melancholię październikowego wieczoru przerywa potężny grzmot roznoszący się po całym mieszkaniu. W oddali na niebie rysuje się zygzak błyskawicy przecinającej granat nieba. Wiatr świszczy żałośnie na dworze, hulając po ulicy. Pokój skąpany jest w ciemnościach. Miarowe tykanie zegara uświadamia mu nieprzerwanie upływający czas. Godziny, dni, tygodnie mijające od chwili, gdy po raz ostatni poczuł smak jej ust. Kiedy usłyszał jej głos, dotknął jej dłoni. Wiele razy zastanawiał się, co zrobił nie tak. Codziennie na nowo przetwarzał w myślach ich związek, ostatnie dni, swoje zachowanie. Nigdy nie był wylewnym kochankiem. I ona to wiedziała. Ale widziała też, że jest dla niego całym światem, całym sercem i wszystkim, czego mógłby zapragnąć. Przynajmniej wydawało mu się, że wiedziała. A kim ona była? Szaleńczo zakochaną nastolatką, potem równie szaleńczo zakochaną kobietą. Pamiętał ich pierwsze zbliżenie, gdy wpadła z hukiem do jego komnat, niczym rozkapryszone dziecko wrzeszcząc, że dłużej tak już nie wytrzyma. Niemal rzuciła się na niego i powaliła na ziemię, wylewając tony łez w jego ramie. Od tego wszystko się zaczęło. Nawet nie zauważył, kiedy ów dziecko, istota wręcz boska, wniosła do jego komnat i serca tyle ciepła i miłości. Nie zdawał sobie też sprawy, jak szybko potrafiła je stamtąd zabrać...
Było im ciężko. Kłócili się często, nawet za często. W czasie wojny odeszło wielu. Pamięta, jak trudno było mu ją przywrócić do normalnego życia po śmierci Weasleya, Lupina i Hagrida. Ale była silna. Prawdopodobnie dużo silniejsza od niego, zważywszy na to, jak nisko upadł po jej odejściu. Pogoda mu nie pomaga. Brytyjskie kaprysy wciąż spływają z nieba hektolitrami wody na londyńskie szare ulice.

A tak kochając, walcząc, prosząc,
stanę u źródeł - studni ciemnych,
w groźnym milczeniu ręce wznosząc;
jak pies pod pustym biczem głosu.

Niepokochany, niezabity,
nienapełniony, niedorzeczny,
poczuję deszcz czy płacz serdeczny,

Że wszystko Bogu nadaremno.
Zostanę sam, ja sam i ciemność.
I tylko krople, deszcze, deszcze
coraz to cichsze, bezbolesne.

(K.K. Baczyński "Deszcze" )


Deszcz wciąż niestrudzenie od kilku już godzin miarowo uderza o szyby. Minęły dwa tygodnie od czasu, gdy padał po raz ostatni. Niebywały wynik jak na środkową Anglię. Ale jemu nie sprawia to radości. Teraz, kiedy jest bez niej, nic nie może sprawiać mu radości. Wciąż pamięta ich wspólne wieczory spędzone pod tym oknem, gdy siedzieli na fotelu wtuleni w siebie, wsłuchując się w swoje miarowe oddechy współgrające z padającym deszczem. Wydawało mu się, że był wśród nich od zawsze. Był częścią ich miłości. Goił rany zadawane sobie raz po raz, mieszał się ze łzami i zmywał złość. Teraz pogrążał go w beznadziei. Z każdą spadającą kroplą czuł się coraz gorzej.
Kap, kap, kap... Jedna łza, jedna kropla. Jedna tęsknota, jedno złamane serce. Jeden człowiek i jeden deszcz. Tylko on mu pozostał. Wiedział, że cokolwiek się stanie, on będzie przy nim, wciąż ten sam, jesienny angielski deszcz...
Odchodzi od okna i kieruje się do łazienki. By zmyć łzy, by zmyć kolejne wspomnienie. Ale gdy stawia zaledwie kilka kroków, drzwi otwierają się na oścież. I stoi w nich ona. Przemoczona do suchej nitki. Ma twarz mokrą od deszczu, a może od łez? Trzęsie się. Nie z zimna, ale z urywanego i histerycznego szlochu. Jak za pierwszym razem rzuca mu się na szyję i oboje upadają na chłodną posadzkę. Przytula do siebie jej przemoczone i pachnące jesienią ciało. Tuli twarz w jej kasztanowe loki, a ona wciąż powtarza jego imię, niczym modlitwę.
- Severus. Severus... Przepraszam...
- Hermiona - szepcze z niedowierzaniem, gładząc ją po mokrych plecach.
A deszcz wciąż uderza o szyby, wystukując swój odwieczny, miarowy rytm. W tym momencie, dla dwóch odnalezionych po wędrówce w ciemnościach dusz, to najpiękniejsza muzyka na świecie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Univien dnia Nie 11:18, 16 Kwi 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlen
Mała Złośnica



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szpitala dla normalnych inaczej

PostWysłany: Nie 21:00, 06 Lis 2005    Temat postu:

Trochę przewidywalne. Od razu wiedziałąm, zę chodzi pewnie o Seva i Mione. W dodatku tej pary raczej nie lubię... ale fick nawet mi się podobał. Ładnie wplecione fragment wiersza, motyw jesiennych kropli. Trochę mi się smutno zorbiło... przyznam, ze nei spodziewałam się po tobie tak poważnych tekstówSmile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefhenien
ex-nieśmiałek



Dołączył: 28 Wrz 2005
Posty: 559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:54, 06 Lis 2005    Temat postu:

Ojej.

Cudowne. Wporst cudowne. I wiersz wspaniały, i pięknie opisane odczucia wewnętrzne bohatera, i ten deszcz taki nostalgiczny. I wszystko tak dopracowane, tak ładnie opisane.

Opłacało się tyle czekać. Opłacało umierać z ciekawości i zadręczać Vien.

I akurat pojawiło się dzisiaj. Kiedy ja mam taki nastrój. Kiedy właśnie czegoś takiego potrzebowałam. Kiedy mogę idealnie wtopić się w ten niesamowity klimat.

Klimatyczne. Nostalgiczne. Poruszające.

Co tu powiedzieć? Ogromnie mi się podoba.

Vien - świetnie to napisałaś.

Ach... I też bym chciała mieć takie testy. Z takimi wierszami.

I, ze wstydem przyznaję, że gdybym wcześniej nie wiedziała jaka to para, to za Chiny bym nie odgadła.

A Severus i Miona... Jednocześnie idealnie mi tutaj pasują i nie pasują.

Podpisała:
Nefhenien

PS. Vien? Nie mogę uwierzyć. Ty zabiłaś tutaj Remusa! TY! Coś podobnego...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ness
Początkujący



Dołączył: 12 Lut 2006
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z duszy kota

PostWysłany: Śro 16:45, 22 Lut 2006    Temat postu:

Oj... niewiem co powiedzieć. Naprawdę ładne. Ten nastrój taki... przygnębiający. Mimo, że średnio lubię tą parę podobało mi się, bo mogłoby to właściwie dotyczyć też innych osób. Bardzo ładnie wplecione fragmenty wiersza do tekstu, według mnie idealnie tam pasują. Akurat ja dziś mam dokładnie taki nastrój ... potrzeb ami czegoś takiego było :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Puchonów ;) Strona Główna -> Fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin